Moje poglądy ostatnio nieco ewoluowały, a mianowicie stało się to po przeanalizowaniu wydatków państwa. Otóż na pomoc społeczną wydajemy 25mld zł rocznie. Wg. mnie w większości środki wydane na ową pomoc nie powinny być jałmużną, lecz inwestycją.
Rozumiem, że niektórzy ludzi nie nie mogą się zaktywizować, z powodu chorób, lub innych przyczyn, dlatego szacuję, że tylko ok. 10-15mld z tych 25mld zł da się przeznaczyć na aktywizację.
Ja uważam, że państwo trzeba przynajmniej po części traktować jak firmę. Tzn. nie można wyrzucać pieniędzy w błoto. Zamiast dawać ludziom rybę, dać im wędkę. Tzn. Dawać mniej pieniędzy za nic, a więcej za pracę. Nie chodzi tu o jakieś roboty społeczne typu sprzątanie, tylko pracę, która może przynieść zyski państwu.
Rząd mówi, że nie ma fizycznych możliwości na wybudowanie fabryk i danie ludziom pracę, ja twierdzę inaczej. Za 15mld złotych rocznie można przecież rok rocznie tworzyć nowe miejsca pracy. Tym bardziej, że to nie będzie marnotrawstwo pieniędzy, lecz inwestycja. W praktyce, te 15mld rocznie mogą nawet się zwracać i przynosić zyski. Potrzebne jest tylko dobre zarządzanie. Przez co co roku można będzie tworzyć nowe miejsca pracy.
Nie potrzeba nawet fizycznie budować fabryk, ponieważ nawet ja znam pełno opuszczonych budynków i hal fabrycznych, które tylko czekają na zagospodarowanie. Wystarczy je zagospodarować w sposób jaki może przynieść państwu zyski, a przynajmniej nie będzie przynosił strat.
Zawszę mówię, że w czasie kryzysu trzeba pobudzać gospodarkę i zwiększać efektywność finansowania z budżetu. Nie potrzeba wielkich cięć, a wręcz nie powinno się ich robić w dziedzinach, które mogą zaszkodzić gospodarce.
Poprzez zapewnienie nowych miejsc pracy zwiększymy popyt na wszystkie towary rynkowe, co wpłynie na zwiększenie podaży, co z kolei wpłynie na wzrost przychodów państwa z podatków.
Żeby wyjść z kryzysu wystarczy tylko ruszyć głową. Nic więcej.