Heh, każdego roku przed i zaraz po 1 września słyszę w TV jak to wszyscy mówią, że książki są drogie, ciężkie itp..
Nigdy za to nie mówimy o rozwiązaniu tych problemów. Rozwiązaniem byłoby wprowadzenie elektronicznych książek – wtedy owe książki byłyby bez opłat za druk, dla hurtowni itp.. W takim modelu książki kosztowałyby po kilka złotych za jedną. Dodatkowo zamiast zeszytów można by wprowadzić pisanie elektronicznym długopisem. I wtedy jedyną rzeczą jaką uczniowie braliby do szkoli byłby tablet i owy długopis. Przy rozsądnym użytkowaniu te urządzenia mogą wystarczyć nawet na cały okres nauki.
Można chyba więc sporo na tym zaoszczędzić i dzięki temu dzieci nie będą musiały dźwigać ciężarów.
Proste… prawda? Dlaczego więc nikt tego nie wprowadzi? Oto jest pytanie.