Deficyt będzie … i to duży!

Premier Rostowski razem z premierem Tuskiem poinformowali o przyjęciu przez rząd projektu budżetu na 2014 rok. Deficyt budżetowy spadnie w stosunku do planowanego tegorocznego, ale mimo to wyniesie on 47,7 miliarda złotych! Ma to być „ostrożny” budżet. Informacje mieliśmy dostać wczoraj, ale rada ministrów się przedłużyła ponieważ premierzy chcieli jak najbardziej realistycznie przewidzieć sytuację w przyszłym roku.

Dla niewtajemniczonych – deficyt to nie dług, jeżeli mamy deficyt w budżecie to znaczy, że nasz dług rośnie i to o prawie 50 miliardów. Przychody mają wynieść 276,5 mld zł, wydatki z kolei 324,2 mld zł – jak widać różnica jest kilkunastoprocentowa.

Według ekonomistów rząd obniżył restrykcje budżetowe, ponieważ zaciskanie pasa skutkowało znaczącym spowolnieniem gospodarczym. Pytanie, czy na prawdę nie ma już gdzie ciąć? Może warto zastanowić się nad restrukturyzacją ministerstw i innych spółek państwowych. Skoro Ministerstwo Spraw Zagranicznych kupuje fotele za 300 tysięcy, to jest chyba jeszcze pole do oszczędzania.

Ponadto premier planuje podwyższyć akcyzę na alkohol o 15%. Nie zmniejszą się jednak wydatki na armię, w stosunku do całości budżetu wyniosą one 1,95%.

Podsumowując sytuację Polski: dług rośnie, nie ma wzrostu gospodarczego, podatki rosną. Innymi słowy kryzys na całego i pomimo tego, że można wiele zmienić rząd nie kwapi się do ostrych reform.

Jak obniżyć ceny żywności

Rolnicy narzekają, że za mało dostają za swoją ciężką pracę, a wszyscy inni narzekają na wysokie i ciągle rosnące ceny żywności. O ile w tym roku nie ma drastycznych skoków cen – wzrost o ok. 2% rok do roku, to zysk dla rolników, czyli ceny w skupach spadły drastycznie.

Dlaczego tak jest? Z powodu rozbudowanego łańcucha pośredników. Każdy handlowiec i pośrednik musi coś zarobić, więc oczywistym jest to, że dokłada dodatkowe procenty do ceny produktu. Problemem jest liczba osób i firm, przez które produkt musi przejść by trafić na półki sklepowe. Dobrym przykładem jest parówka – wyprodukowanie najtańszej parówki kosztuje od 2 zł, a w sklepie taka najtańsza parówka kosztuje 6-7zł.

Już wcześniej o tym pisałem, sugerując, że to rolnicy powinni łączyć się w większe organizacje i dzięki temu docierać do sklepów, z pominięciem pośredników. Jest jednak jeszcze inny sposób. Może to państwo powinno zadbać o dobro rolników, jeżeli sami nie są w stanie o siebie zadbać.

Utworzenie państwowej spółki, która pośredniczyłaby pomiędzy rolnikami/producentami, a sklepami w bardzo szybki i prosty sposób wyeliminowałoby problem niepotrzebnego zawyżania cen. Ta firma mogłaby działać nie tylko w branży rolniczej, chociaż z pewnością, to jest główny rynek, gdzie przydałaby się pomoc państwa.

Fiskalizm Rostowskiego

Dzisiaj chciałbym co nieco napisać o polityce fiskalnej ministra finansów i zarazem wicepremiera Polski brytyjskiego ekonomisty – Jan Antony Vincent-Rostowski. Przedstawię kilka niepokojących faktów odnośnie polskiej gospodarki, które pomimo rzekomych sukcesów polityki fiskalnej pokażą cały obraz sytuacji.

Ministerstwo Finansów ogłosiło, że Państwowy Dług Publiczny (PDP) w 2012 nie wzrośnie, a nawet spadnie o 1mld zł, to czy się to sprawdzi to inna kwestia, ale w ubiegłym roku widać wyraźny spadek wzrostu zadłużenia. Wszystko byłoby pięknie, ale przez całe rządy PO dług ten wzrósł o 300mld zł! Dziwne, że dopiero teraz minister Rostowski się obudził – rozumiem, że był kryzys światowy itd, ale to była już lekka przesada. Poza tym przez cały okres kryzysu rząd zapewniał, że go u nas nie ma – dopiero teraz, gdy zobaczyli spadek w sondażach zaczęli o tym trąbić.’

Inne wskaźniki wskazują na to, że taka ostra polityka fiskalna mająca na celu zbilansowanie budżetu doprowadziła do zmniejszenia poziomu inwestycji w gospodarkę, co przełożyło się na spowolnienie wzrostu PKB, a licząc realne PKB (razem z inflacją) jest to spadek. Wg. prognoz nawet ta inflacja się zmniejsza z powodu stagnacji na rynkach i może doprowadzić do deflacji.

To są wyniki i tak zawyżone, ponieważ MF uprawia kreatywne zarządzanie finansami, co chociażby pokazuje zamrożenie środków na pobudzenie rynku pracy, żeby na papierze zmniejszyć deficyt budżetowy.

W Polsce potrzebujemy realnych zmian, a nie zabawy w politykę.

Sprawiedliwsza waloryzacja emerytur

Chyba każdy wie, że co roku następuje waloryzacja emerytur. Jest ona potrzebna z powodu inflacji, jak i realnego wzrostu płac w Polsce. Ja jednak chciałbym, aby ta waloryzacja odbywała się nieco inaczej niż jest to obecnie.

A mianowicie Ci którzy mają emerytury wynoszące powyżej średniej krajowej otrzymywali podwyżkę tylko o wartość inflacji. Ci, którzy mają od 50-100% otrzymywali wartość tak jak dzisiaj – czyli o wartość inflacji i realnego wzrostu płac. Natomiast ci, którzy mają poniżej 50% otrzymywali wartość 2x inflacja + 2x realny wzrost płac.

Takie rozwiązanie pozwoliłoby na to, żeby emeryci, którzy zarabiają najmniej mogli z czasem wyjść na prostą, bo z tak śmiesznie niską emeryturą praktycznie rzecz biorąc nie da się normalnie żyć.

Nie jestem pewien, czy tak już się nie dzieje, ale chciałbym też, żeby byli funkcjonariusze SB i innych represyjnych służb nie otrzymywali absolutnie żadnej waloryzacji.