Wpadamy w pułapkę średniego dochodu

Istnieje duże ryzyko, że przez nieodpowiedzialną politykę rządu wpadniemy w pułapkę średniego dochodu. Co to jest – to wejście gospodarki w cykl przegrzania, powodujące stagnację gospodarczą, a nawet recesję w krajach rozwijających się. Być może widzimy pierwsze objawy nadchodzącego zagrożenia, a najlepszym sposobem wyjścia z tego problemu jest postawienie na innowacje.

Kraje będące w tej pułapce nastawiają się tylko i wyłącznie na rozwój dzięki taniej sile roboczej – możemy to już zaobserwować w Polsce. Stajemy się „państwem monterskim” w Unii Europejskiej, zaczynamy wyzbywać się własnych marek i nowoczesnych pomysłów, a fabryki tylko przerabiają produkty z Niemiec, czy Włoch. Zwyczajnie dokręcamy śrubki za grosze i pozwalamy zarobić na nas bogatym krajom.

Pytanie, co rząd może na to poradzić – może i to dużo. Niewątpliwie mamy wielu zdolnych naukowców i wiele młodych talentów, które można pobudzić do pracy, przykładem jest konkurs na budowę „łazików” organizowany przez amerykańską agencję DARPA – polskie drużyny zajęły pierwsze i drugie miejsce, i to w tak prestiżowym konkursie.

Polskie uczelnie również są w stanie konkurować z najlepszymi na świecie – dlaczego nie można tego wielkiego potencjału wykorzystać. Jedyną barierą jest niechęć ze strony władz na wsparcie, czasami nawet wydaje się, że projekty badawcze spotykają się z całkowitym odrzuceniem. Jednak do wyjścia z pułapki średniego dochodu nie potrzebne są badania np. w jaki sposób rozmnażają się mrówki, tylko raczej jakieś projekty motoryzacyjne, czy użytkowe.

Na szczególną uwagę zasługują projekty wojskowe – w latach 90tych powstało kilka ciekawych projektów samolotów bojowych, nawet zbudowano kilka prototypów, ale jak to bywa odcięto finansowanie i wszystko poszło na marne.

Rybiński: Polsce potrzeba innowacji

W Kielcach w dniach 4-5 czerwca odbyło się Regionalne Forum Innowacji Organizatorem forum było Biuro Innowacji Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego.
Tutaj możecie zobaczyć bardzo ciekawą prezentację ekonomisty Krzysztofa Rybińskiego na owym Regionalnym Forum Innowacji 2013.
http://goo.gl/bDCOi

Profesor Krzysztof Rybiński mówił o potrzebie zwiększenia poziomu wydatków na technologię i naukę w polskiej gospodarce. Ukazywał dane, które wskazują, że polskie firmy z roku na rok coraz to mniej wydają na inwestycje w innowacje – oddalamy się od średniej unijnej.

Sądzi również, że kryzys w europie będzie się pogarszał i przez kilka następnych lat nie ma szans na wzrost i w najlepszym wypadku będzie stagnacja, więc nie będziemy mogli liczyć na to, że eksport podbuduje naszą sytuację -jak to było dotychczas

Kryzys z opóźnionym zapłonem

O ile Polska bardzo dobrze weszła w kryzys w 2009 roku, o tyle teraz mamy opóźnione efekty trwającego kryzysu. Wszystkie agencje obniżają prognozy wzrostu PKB dla Polski. Zarówno analitycy z OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju), jak i z HSBC (Hongkong and Shanghai Banking Corporation) obniżyli owe prognozy z 1.5-1.9% do 0.9%, trochę bardziej optymistyczny jest EBOR (Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju) i szacuje poziom 1.2%.

Ekonomistka Agata Urbańska-Giner z HSBC stwierdziła:

Staliśmy się mniejszymi optymistami jeśli chodzi o ożywienie wzrostu popytu krajowego i inwestycji w szczególności. Słabszy wzrost eksportu, na który wskazują dane z I kwartału 2013 roku, również będzie miał wpływ na nastroje biznesowe, a przez to na inwestycje i zapasy oraz na nastroje konsumentów. Te ostatnie wraz z ciągle spadającym zatrudnieniem mogą ograniczyć pozytywny wpływ niskiej inflacji i ożywienia wzrostu realnych wynagrodzeń na konsumpcję

Jak pisałem już wcześniej z całą pewnością będzie potrzebna korekta budżetowa, a to oznacza kolejne cięcia i spadek wydatków państwa, co z pewnością nie wpłynie dobrze na rozwój gospodarczy.

Państwo nie ma bezpośredniego wpływu na nastroje konsumentów, ale przyczyną takiej sytuacji jest po części wysoki poziom bezrobocia, a państwo powinno zadbać o zapewnienie dodatkowych miejsc pracy dla ludzi, chociażby właśnie po to, by zwiększyć popyt wewnętrzny w Polsce. Rząd również ma pośredni wpływ na prywatne inwestycje. Powinniśmy ułatwiać i zachęcać inwestorów – również zagranicznych do wykładania pieniędzy u nas.

Obawiam się, że premier Donald Tusk nie ma dobrych pomysłów na poprawę sytuacji, a jeżeli już jakieś decyzje są podejmowane, to jest to bardzo powolny proces. Minister Rostowski ogląda każdy grosz ze wszystkich stron, podczas, gdy potrzeba nam szybkich akcji, żeby odwrócić ten trend recesyjny.

Wielka szkoda dla Polski, że mamy taki zastój w polityce gospodarczej – opinia publiczna zajmuje się marginalnymi sprawami, więc nie ma presji na władze, by dokonali poważniejsze reformy. Również wewnętrzna niepewność w PO oraz PSL sprawia, że politycy zajmują się głównie sami sobą, zamiast wziąć się do pracy nad poważnymi sprawami.

PSL wiecznie żywy

popPSL rządziło, rządzi i prawdopodobnie będzie rządziło w Polsce. W ostatnim sondażu CBOS-u PiS ma 26% poparcie, PO 23%, daleko za tą dwójką jest SLD z wynikiem 9%, a najmniejsze poparcie, które mieści się ponad progiem wyborczym posiada być może najważniejsza partia w sejmie, jaką jest PSL.

Polskie Stronnictwo Ludowe pomimo takiego niskiego wyniku jest w dogodnej sytuacji. Niezależnie od tego, kto wygra wybory najpewniej będzie w rządzie. Wszystko wskazuje na to, że tendencja spadkowa w Platformie będzie trwać – o ile PiS nie wyskoczy z jakimś fatalnym pomysłem, ponieważ nawet mówienie o zamachu w smoleńsku już nie tak bardzo „odstrasza” wyborców. Gdyby PiS wygrał wybory, to tym jednym jedynym kandydatem na koalicjanta jest PSL. Kłopotem dla Prawa i Sprawiedliwości byłoby niedostanie się Ludowców do sejmu – w takiej sytuacji mielibyśmy przyspieszone wybory.

Jeżeli jednak Platformie uda się wygrać wybory parlamentarne, to nie sądzę, żeby byli chętni do zmiany sojusznika. Zawsze w odwodzie pozostaje SLD, ale to byłaby bardzo trudna koalicja. Ruch Palikota prawdopodobnie nie wejdzie do sejmu po raz drugi, więc oni też odpadają. Także POPIS absolutnie nie wchodzi w grę, a przynajmniej przy obecnym kierownictwie partii, ponieważ być może, gdyby Tusk i Kaczyński jakimś cudem odeszli pojawiłaby się jakaś nowa szansa na porozumienie.

PSL byliby w dość dobrej sytuacji nawet gdyby SLD osiągnęło najwyższy wynik w wyborach. Obie partie pomimo różnic światopoglądowych wydają się na dość „przyjacielsko” nastawione do siebie. W przypadku wygranej Sojuszu w grę wchodziłaby jeszcze platforma, ale bardziej prawdopodobna wydaje się koalicja z PSL – z powodów wizerunkowych Lewica raczej nie byłaby chętna na wiązanie się z Platformą.

W obecnej sytuacji dla PLS-u są dwa zagrożenia, po pierwsze to dojście jakiejś partii do poziomu poparcia, które dawałoby możliwość samodzielnego rządzenia – w obecnej sytuacji polityczno-gospodarczej, czyli „realnej” recesji i pogarszanie się nastrojów wyborców wydaje się, że PiS teoretycznie mógłby to osiągnąć. Drugim zaś problemem jest możliwość nie wejścia do sejmu. W ostatnich sondażach Stronnictwo Ludowe balansuje na granicy 5% i zawsze jest ryzyko, że przed wyborami nie uda im się na tyle zmobilizować swojego elektoratu, by poszli na wybory.

Na razie jednak Ludowcy są niczym Lenin – wiecznie żywi.

Co sądzicie?

Recesji ciąg dalszy…

Utrzymuje się słaba sytuacja polskiej gospodarki, co pokazują ostatnie raporty i prognozy, a rząd zanadto się tym nie przejmuje. Ostatnia prognoza ukazała się 3-go maja – w piątek Komisja Europejska jeszcze bardziej obniżyła szacowany wzrost PKB na 2013r. do poziomu 1,1%.

W uzasadnieniu tego raportu napisano, iż „słabe perspektywy gospodarcze dla głównych rynków eksportowych przekładają się na niemrawą aktywność inwestycyjną, a znaczne pogorszenie nastrojów konsumentów i przedsiębiorców ogranicza popyt krajowy”. O ile na pierwszy punkt rząd nie ma wpływu, o tyle można uczynić wiele w kwestii pobudzenia rynku wewnętrznego.

Wyraźna tendencja spadkowa widoczna jest przede wszystkim w sektorze budowlanym, który zwykle napędzał polską gospodarkę. Produkcja przemysłowa również spada i to nie tylko przez długą zimę, jak niektórzy próbują to tłumaczyć. Rada Polityki Pieniężnej ustanowiła stopy procentowe na najniższym w historii poziomie – takie rozwiązanie miało odciążyć zaktywizować przedsiębiorców, ale jak widać nawet to nie odniosło pożądanych efektów.

Sam wzrost gospodarczy jest tylko na papierze, a to dlatego, że inflacja w tym roku ma wynieść 1,5% – nie trudno policzyć, że realnie licząc jest to spadek o 0,4%. Już drugi rok z rzędu mamy w Polsce recesję i Polsce potrzebne są gruntowne reformy prowadzące do optymalizacji wydatków, a nie ich obcięcia.

Jedno muszę przyznać ministrowi Rostowskiemu – mocno wziął się za obniżanie deficytu. Mógłbym powiedzieć „nareszcie”, ale niestety nie powiem, ponieważ obcina nie tam gdzie trzeba. Przez nieprzemyślane cięcia mamy w Polsce zastój inwestycyjny i recesję, a muszę ostrzec, że będzie więcej zaciskania pasa jeszcze w tym roku.

W założeniach na 2013r. Ministerstwo Finansów przyjęło, że w tym roku wzrost PKB będzie wynosił 2,9% – niestety w rzeczywistości nie będzie to nawet połowa tego założenia. Będziemy mieli korektę w budżecie, bo na pewno zabraknie pieniędzy na realizację wszystkich projektów, co jeszcze bardziej pogorszy sytuację gospodarki.

Inwestycje, czy oszczędności?

Nie ma co ukrywać, że nie tylko Europie, ale także i w Polsce panuje kryzys, który powoduje stagnację, a nawet recesję. Generalnie rzecz biorąc są dwa sposoby na wyjście z kryzysu i powrót do szybkiego wzrostu gospodarczego – pierwszy to zwiększenie poziomu inwestycji rządowych, co powoduje pobudzenie gospodarki, drugi zaś to zmniejszanie wydatków państwa, co skutkuje zbilansowaniem budżetu i zmniejszeniem deficytu.

Oba te sposoby wpływają na inne czynniki, które mają znaczenie we wzroście gospodarczym.

Zwiększanie inwestycji bezpośrednio wpływa na rozwój poprzez rozwój prywatnych firm, które z kolei też zaczynają więcej inwestować, co napędza spiralę wzrostu. Poprawiają się również wtedy nastroje konsumentów – dzięki zmniejszeniu bezrobocia mogą sobie pozwolić na większe wydatki. Zagraniczni inwestorzy widząc poprawiającą się sytuację w kraju też są bardziej skorzy do lokowania pieniędzy u nas.

Zmniejszanie wydatków państwa wpływa z kolei na zmniejszenie obciążenia budżetu – nie tylko zmniejszamy na papierze deficyt, ale też mniej wydajemy na obsługę tegoż długu. Dzięki takiemu rozwiązaniu państwo może lepiej dysponować pieniędzmi podatników. Takie rozwiązanie również poprawia naszą sytuację gospodarczą, co może być widoczne w odpowiednich ratingach, a my możemy sobie pozwolić na sprzedawanie obligacji na lepszych dla nas warunkach.

Oba sposoby wydają się być przeciwstawne, ale można je połączyć, co może przynieść bardzo dobre efekty. Pierwsze rozwiązanie należy zastosować w dziedzinach gospodarki, które są „roboczo-chłonne”, czyli tam, gdzie można znacznie zwiększyć ilość miejsc pracy. Inwestycje powinno się też zwiększyć w sektorze najnowszych technologii, czyli np. wsparcie dla polskich uniwersytetów, czy innych ośrodków badawczych – może to przynieść realne zyski w przyszłości.

Drugie rozwiązanie można zastosować głównie w budżetówce oraz trzeba wypracować optymalny sposób wprowadzania oszczędności w innych dziedzinach – tak, żeby nie wpłynęło to zanadto na rozwój tych sektorów. Ogólnie rzecz ujmując oszczędzać trzeba prawie wszędzie po trochu. Ja sądzę, że zamiast „oszczędzać” trzeba „optymalizować” na przykład poprzez wprowadzenie liniowego podatku VAT i więcej – jest to opisane tutaj:
Cześć pierwsza
Część druga

Rząd niestety ostatnio przesadził z tym drugim „filarem”, co jest teraz przez nas odczuwalne w postaci (realnej) recesji. Nie przyniosło to dużych oszczędności dla budżetu, a zatrzymało nasz wzrost gospodarczy.

Reforma systemu podatkowego cz.1

Witam. Ostatnio dużo zastanawiałem się nad systemem podatkowym w Polsce i możliwościami wprowadzenia zmian. Otóż wychodzę, że generalnego założenia, że podatki, jak i z resztą cały system prawniczo-finansowy powinny być dość proste i przejrzyste. Tyle się słyszy o przekrętach na podatkach, ale niestety są też sytuacje, kiedy to państwo, lub raczej urzędnicy państwowi niejako chcą oszukać obywatela. Nie ulega wątpliwości, że ta sytuacja musi się zmienić i to szybko, ponieważ z każdym rokiem tracimy grube miliony, jeśli nie miliardy na złym prawie.

Przez złe prawo często mali przedsiębiorcy bankrutują, zaś chętni do inwestycji nowi potencjalni przedsiębiorcy, czy też zagraniczni będą bali się postawić na szali swoje pieniądze. Wg. OECD ze wszystkich członków tejże organizacji najwięcej tracimy na złych przepisach i w związku z tym mamy największą perspektywę wzrostu w sytuacji poprawy i odpowiednich reform.

W pierwszej części chciałbym skupić się na podatku dochodowym, czyli PIT i CIT, a konkretnie zastanawiam się nad sensem jego istnienia. Podatek dochodowy płacimy za każde pieniądze jakie zarobimy, jeżeli w skali roku przekroczą one sumę ok. 3.900 zł. Pytam się – po co? Ten podatek jest pozbawiony sensu. Mamy tyle podatków, że dość, że płacimy za kupno produktu, to jeszcze musimy część naszych pensji oddać państwu.

Moją propozycją jest całkowite usunięcie tego podatku, a w zamian nieco zwiększyć VAT. Dodatkowo, oprócz zwiększenia VAT proponuję wprowadzić jego liniowość, czyli te same stawki na wszystkie produkty. Dzięki liniowemu VAT unikniemy wielu przekrętów na jego wyłudzanie, jak i błędów popełnianych przez zawiłości prawne.

Przejście na opodatkowanie VAT-owe powinno odbywać się stopniowo. Zakładam, że powinno to zająć co najmniej 5 lat płynnie zmniejszając poziom dochodowego, a zwiększając VAT. Trudno mówić na jakim poziomie powinien być VAT po usunięciu dochodowego, ale przewiduję, że nie powinien on przekraczać poziomu 28%.

Obecnie z tytułu VAT budżet zarabia 120mld zł., natomiast dzięki PIT i CIT niecałe 100mld zł. Gdyby przeliczać na podstawie tylko tych danych , to VAT powinien wynieść co najmniej 35%, ale mam kilka „ale”.

Po pierwsze zmniejszenie podatków powoduję pobudzenie gospodarki i większy wzrost – obecnie jesteśmy świadkami spowolnienia (a realnie licząc z inflacją, to jest to recesja) gospodarki polski właśnie min. Przez zwiększanie podatków.

Po drugie taki ruch niewyobrażalnie wręcz przyciągnie do nas inwestorów, a zwłaszcza tych najbogatszych. Widać, że bogaci oligarchowie uciekają z krajów o wysokim podatku dochodowym – dobrym przykładem jest „Obelix”. W Rosji podatek dochodowy jest niski, ale nie przesadzajmy – gdyby u nas całkiem go usunąć, to bylibyśmy hitem na skalę światową.

Po trzecie, jak pisałem TUTAJ same koszty poboru podatku CIT, zżerają 40%! Pobór PIT, to 30%! Pobór VAT, to około 20%, więc oszczędzilibyśmy grube miliardy na samym koszcie poboru. Dodatkowo potrzebna jest jeszcze większa konsolidacja, żeby koszty poboru nie przekraczały 5%. Przy takiej konsolidacji można zaoszczędzić 10mld z CIT, 17mld z PIT i 18mld z VAT,co daje 45mld!

W kolejnej części zajmę się wieloma mniejszymi podatkami, które też można połączyć lub usunąć.