NIE dla demokracji?

Coraz więcej Polaków niechętnie odnosi się do ustroju demokratycznego, jaki panuje u nas od 1989 roku. W przeprowadzonym badaniu 6% ludzi uważa władzę ludu za złą formę rządów, a aż 14% badanych warunkowo dopuszcza rządy niedemokratyczne! Dodatkowo dla 16% ankietowanych forma nie ma znaczenia. Uproszczając te wyniki – ponad 1/3 Polaków pozwoliłaby na dyktaturę!

Tylko 1/4 ankietowanych uznała demokrację za najlepszą formę sprawowania władzy – czy to może być groźne? Na pewno taki nastrój Polaków niesie za sobą ryzyko dojścia do władzy ruchów radykalnych, być może z tendencjami dyktatorskimi. Daleko jeszcze od takiej sytuacji, ale trzeba się przygotować, ponieważ narastające niezadowolenie było w wielu krajach powodem do przewrotów i utworzenia rządów represyjnych. Dobrym przykładem mogą być Niemcy w okresie międzywojennym.

O ile daleko nam do kryzysu Niemiec z tamtego okresu, o tyle mamy dziś znacznie większe oczekiwania, co jest powodem takich opinii Polaków. Patrząc na wyniki przetoczonego badania z kilku lat można zaobserwować pewną tendencję spadku zadowolenia. Gdyby nic się zmieniło i pojawił się jakiś geniusz-szaleniec, jak to było w przypadku Hitlera, to mielibyśmy się nad czym zastanawiać.

Polsce potrzebne są znaczące zmiany – takie, żeby Polacy znowu poczuli, że dzieje się coś dobrego, że znowu ruszamy do przodu i to nie w żółwim tempie, tylko biegnąc jak tygrys za swoją zdobyczą.

Nie taki diabeł straszny … Elastyczny czas pracy

Jednym z głównych postulatów związkowców protestujących w Warszawie jest wycofanie się rządu z reformy elastycznego czasu pracy. Strona rządowa zachwala ją, jakoby miała oszczędzić 100 000 miejsc pracy w trakcie największego uderzenia kryzysu. Związki zawodowe twierdzą zaś, że jest to niewolnictwo. Prawda jak zwykle jest pośrodku.

Pan Duda po części ma racje, ponieważ, pomimo tego, że elastyczny czas pracy ma obowiązywać tylko za zgodą związku zawodowego w danym miejscu pracy … lub przedstawiciela załogi – tu jest właśnie problem. Owy przedstawiciel załogi nie ma żadnej ochrony przed zwolnieniem, więc niektórzy pracodawcy przedstawią mu „propozycję nie do odrzucenia”. Jeżeli ta reforma miałaby zapewnić bezpieczeństwo i samo decyzyjność pracowników powinny istnieć jakieś zabezpieczenia, które gwarantowałyby poprawne jej działanie.

Nie będzie to też niewolnictwo, ponieważ wedle artykułu 133 k.p. pracownik musi mieć co najmniej 11 godzin nieprzerwanego odpoczynku w czasie doby i 35 godzin w czasie tygodnia.
Kolejnym zastrzeżeniem jest maksymalna długość okresu rozliczeniowego – wynosi ona 12 miesięcy. To chyba lekka przesada i daje pewne pole popisu do nadużyć pracodawcom. Jest to maksymalny okres jaki przewiduje prawo unijne.

Z drugiej strony ta reforma może znacząco pomóc w funkcjonowaniu firm. Trzeba wyjaśnić, że elastyczny czas pracy, to nie elastyczny czas wypłaty – ta jest gwarantowana przez art. 85 kodeksu pracy, a konkretnie:

§ 1. Wypłaty wynagrodzenia za pracę dokonuje się co najmniej raz w miesiącu, w stałym i ustalonym z góry terminie.

Ponadto należy podkreślić, że nawet pracownik, który w danym miesiącu nie wypracuje liczby godzin, która uprawnia go do minimalnego wynagrodzenia to będzie miał zagwarantowane.

Myślę, ze przy dobrej woli z obu stron byłaby możliwość osiągnięcia kompromisu, jednak teraz wydaje się, że „każdy sobie rzepkę skrobie”. Nie mamy co liczyć na porozumienie w najbliższych miesiącach – nawet pomimo stawiania pomników Donalda Tuska przez związkowców.

Deficyt będzie … i to duży!

Premier Rostowski razem z premierem Tuskiem poinformowali o przyjęciu przez rząd projektu budżetu na 2014 rok. Deficyt budżetowy spadnie w stosunku do planowanego tegorocznego, ale mimo to wyniesie on 47,7 miliarda złotych! Ma to być „ostrożny” budżet. Informacje mieliśmy dostać wczoraj, ale rada ministrów się przedłużyła ponieważ premierzy chcieli jak najbardziej realistycznie przewidzieć sytuację w przyszłym roku.

Dla niewtajemniczonych – deficyt to nie dług, jeżeli mamy deficyt w budżecie to znaczy, że nasz dług rośnie i to o prawie 50 miliardów. Przychody mają wynieść 276,5 mld zł, wydatki z kolei 324,2 mld zł – jak widać różnica jest kilkunastoprocentowa.

Według ekonomistów rząd obniżył restrykcje budżetowe, ponieważ zaciskanie pasa skutkowało znaczącym spowolnieniem gospodarczym. Pytanie, czy na prawdę nie ma już gdzie ciąć? Może warto zastanowić się nad restrukturyzacją ministerstw i innych spółek państwowych. Skoro Ministerstwo Spraw Zagranicznych kupuje fotele za 300 tysięcy, to jest chyba jeszcze pole do oszczędzania.

Ponadto premier planuje podwyższyć akcyzę na alkohol o 15%. Nie zmniejszą się jednak wydatki na armię, w stosunku do całości budżetu wyniosą one 1,95%.

Podsumowując sytuację Polski: dług rośnie, nie ma wzrostu gospodarczego, podatki rosną. Innymi słowy kryzys na całego i pomimo tego, że można wiele zmienić rząd nie kwapi się do ostrych reform.

Jak obniżyć ceny żywności

Rolnicy narzekają, że za mało dostają za swoją ciężką pracę, a wszyscy inni narzekają na wysokie i ciągle rosnące ceny żywności. O ile w tym roku nie ma drastycznych skoków cen – wzrost o ok. 2% rok do roku, to zysk dla rolników, czyli ceny w skupach spadły drastycznie.

Dlaczego tak jest? Z powodu rozbudowanego łańcucha pośredników. Każdy handlowiec i pośrednik musi coś zarobić, więc oczywistym jest to, że dokłada dodatkowe procenty do ceny produktu. Problemem jest liczba osób i firm, przez które produkt musi przejść by trafić na półki sklepowe. Dobrym przykładem jest parówka – wyprodukowanie najtańszej parówki kosztuje od 2 zł, a w sklepie taka najtańsza parówka kosztuje 6-7zł.

Już wcześniej o tym pisałem, sugerując, że to rolnicy powinni łączyć się w większe organizacje i dzięki temu docierać do sklepów, z pominięciem pośredników. Jest jednak jeszcze inny sposób. Może to państwo powinno zadbać o dobro rolników, jeżeli sami nie są w stanie o siebie zadbać.

Utworzenie państwowej spółki, która pośredniczyłaby pomiędzy rolnikami/producentami, a sklepami w bardzo szybki i prosty sposób wyeliminowałoby problem niepotrzebnego zawyżania cen. Ta firma mogłaby działać nie tylko w branży rolniczej, chociaż z pewnością, to jest główny rynek, gdzie przydałaby się pomoc państwa.

Pojazdy bojowe III RP – cz. 3

Kolejne, niestety jedne z ostatnich godnych uwagi polskich pojazdów bojowych.

AMZ Tur 2

Pojazd opancerzony klasy LMV zaprojektowany w firmie „AMZ-Kutno” z Kutna. AMZ Tur 2 posiadający stały napęd na 4 koła pojawił się w 2008 roku. Wyposażany jest w sześciozakresową automatyczną skrzynię biegów Allison 2500. Zamontowano również przekładnię redukcyjną AXELTECH T232, niezależną od skrzyni biegów. Standardowe przełożenia wynoszą 1/1, zaś w przypadku zastosowania redukcji 1/2,5. Pojazd posiada możliwość pneumatycznej blokady dyferencjału.

Pełny opis: Tutaj

ZSU-23-4MP Biała

ZSU-23-4MP Biała – polska modyfikacja radzieckiego samobieżnego zestawu przeciwlotniczego ZSU-23-4 Szyłka. Projekt został opracowany w 2000 roku przez Ośrodek Badawczo Rozwojowy w Tarnowie przy współudziale 4 Okręgowych Warsztatów Technicznych w Żurawicy i z wykorzystaniem systemów i urządzeń innych krajowych przedsiębiorstw przemysłu obronnego. Około 70 sztuk wozów samobieżnej artylerii przeciwlotniczej ZSU-23-4MP Biała ma zostać wyprodukowane dla potrzeb Wojska Polskiego, jako tańsza alternatywa dla samobieżnego przeciwlotniczego zestawu artyleryjskiego Loara.

Pełny opis: Tutaj

AMZ Dzik

Dzik – opancerzony samochód, wytwarzany przez AMZ-Kutno w Kutnie od 2004 roku. Przeznaczony do celów patrolowo-interwencyjnych, może być wykorzystywany przez służby porządku publicznego i siły zbrojne. Pancerz zapewnia ochronę przed pociskami pośrednimi kalibru 7,62mm.

Pełny opis: Tutaj

AMZ Żubr

AMZ Żubr − pojazd pancerny produkcji polskiej, najcięższy z dotychczasowych pojazdów firmy AMZ-Kutno. Jego waga to ok. 12 ton. Według producenta pojazd jest odporny na przestrzelenie z broni o kalibrze 12,7 mm, oraz jest odporny na wybuchy np. min pułapek dzięki opancerzeniu pod podwoziem w kształcie litery „V”, które rozprasza siłę eksplozji. Pojazd spełnia wymagania kuloodporności oraz odporności na odłamki pocisków artyleryjskich w klasie 4, zaś odłamkoodporność w klasie 3a/3b.

Pełny opis: Tutaj

Pojazdy bojowe III RP – cz. 1

Polskie pojazdy bojowe – nie tylko te istniejące i produkowane, ale też prototypy i projekty. Nowoczesne uzbrojenie nie leży tylko w kwestii wielkich mocarstw – Polacy nie gęsi, nawet pomimo ogromnej przepaści finansowej.

PT-91 Twardy

Polski czołg podstawowy, który został opracowany w oparciu o czołg T-72M1. Zasadnicze zmiany w stosunku do pierwowzoru dotyczą nowego systemu kierowania ogniem DRAWA, oraz pancerza reaktywnego ERAWA. Czołg PT-91 produkowany jest w zakładach Bumar-Łabędy S.A., w dzielnicy Gliwic – Łabędach. Twardy jest czołgiem podstawowym przełomu II i III generacji. Załogę czołgu tworzą dowódca, działonowy i mechanik-kierowca. Kierowca zajmuje miejsce w kadłubie, a dowódca i działonowy w wieży.

Dalszym rozwojem tego czołgu miały być PT-94 i PT-97, ale te projekty nie doczekały się realizacji.

Pełny opis: Tutaj

Anders

Wielozadaniowa Platforma Bojowa „Anders” – projekt polskiej rodziny wozów bojowych projektowanych przez gliwicki Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Urządzeń Mechanicznych OBRUM sp. z o.o. Pierwszy prototyp skonfigurowany jako wóz wsparcia ogniowego publicznie zaprezentowany został we wrześniu 2010 roku na targach uzbrojenia w Kielcach. Platforma otrzymała nazwę na cześć generała Władysława Andersa. Matką chrzestną została córka generała, Anna Maria Anders, i to ona dokonała uroczystego odsłonięcia. Później w 2010 roku ten sam prototyp zademonstrowany został w konfiguracji bojowego wozu piechoty z wieżą Hitfist-30P, znaną z KTO Rosomak.

Pełny opis: Tutaj

PT-2001 Gepard

Niezrealizowana koncepcja polskiego czołgu podstawowego III generacji. PT-2001 miał posiadać nową spawaną wieżę z pancerzem kompozytowym i reaktywnym. Podstawowym uzbrojeniem miała być niemiecka armata kal. 120 mm, dostosowana do amunicji NATO. Ponadto czołg miał posiadać, także nowy zespół napędowy.

Pełny opis: Tutaj

AHS Krab

AHS Krab – współczesna armatohaubica samobieżna kalibru 155 mm (lufa o długości 52 kalibrów). Zbudowana na bazie zmodernizowanego podwozia czołgu PT-91 oraz brytyjskiego systemu wieżowego AS90/52. Koncepcja wprowadzenia do Wojsk Lądowych nowego systemu artyleryjskiego pojawiła się na początku lat 90 XX w. W wyniku analiz ustalono, iż istnieje potrzeba wprowadzenia samobieżnych dział kal. 155 mm.

Pełny opis: Tutaj

SMG/SMK 120 (RAK)

Moździerz RAK (również: Samobieżny Moździerz RAK) – samobieżne działo polowe wyposażone w automatycznie ładowany moździerz kalibru 120 mm montowany na podwoziu gąsienicowym (SMG 120) i kołowym (SMK 120), zaprojektowane w Centrum Produkcji Wojskowej HSW. Produkcja seryjna ma się rozpocząć w październiku 2013 roku. Prace nad RAK rozpoczęto w 2006 roku, pierwsze prototypy zaprezentowano w 2009 roku. Jest on ciągle udoskonalany i poprawiany. Początkowo projektowany jako inwestycja własna, później przy współudziale dofinansowania ze strony Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Większość elementów moździerza produkowanych jest na terenie Polski.

Pełny opis: Tutaj

Pendolino, ale nie tak prędko …

Do Polskich kolei zawitał w końcu XXI wiek – pierwszy pociąg Pendolino przyjechał z ziemi włoskiej do Polski. PKP Intercity zamawiając 20 takich maszyn ma nadzieję na zrewolucjonizowanie kolei, niestety na to będziemy musieli jeszcze trochę poczekać.

Ta nowa nadzieja PKP to jeden z najnowszych Pendolino – model ETR 610, który może posiadać do 500 miejsc siedzących i jechać z prędkością 250km/h. Na razie jednak nie jeździ samodzielnie, a został przyholowany, ponieważ nie przeszedł jeszcze m.in. testów prędkości i nie ma homologacji.

Nawet kiedy przejdzie te testy potrzebne będą modernizacje torów i trakcji elektrycznej, a to może potrwać lata i z pewnością będzie nas to słono kosztować. Jak dotąd zakup PKP wydało 15mld zł, a jak twierdzi Wojciech Śmiech z miesięcznika Rynek Kolejowy „By doprowadzić kolej do stanu w jakim powinna być należy wydać około 100 mld złotych”. Na razie tylko centralna magistrala kolejowa między Warszawą, Katowicami i Krakowem jest przystosowana. Te pociągi mają jeździć m.in. z i do Rzeszowa, Krakowa, Trójmiasta, Warszawy, Wrocławia i Katowic, ale pierwszy przejazd odbędzie się dopiero w grudniu 2014 r.

Te 20 pociągów nie zmieni jednak zanadto oblicza polskiej kolei, potrzebne są kolejne nowoczesne maszyny, które będą mogły szybko i bezpiecznie poruszać się po torach. Być może warto postawić na polskie firmy, takie jak Bydgoska PESA, której pociągi jeżdżą w wielu krajach Europy, zarówno na wschodzie, jak i na zachodzie. Może polskie pociągi nie osiągają oszałamiających prędkości, ale bydgoski „Elf”, czy „Impuls” firmy Newag z Nowego Sącza osiągają 160km/h i na krótsze trasy z pewnością mogą się sprawdzić. Polscy inżynierowie jednak powinni być w stanie opracować maszyny zdolne do osiągania tych 200-250 km/h.

Wpadamy w pułapkę średniego dochodu

Istnieje duże ryzyko, że przez nieodpowiedzialną politykę rządu wpadniemy w pułapkę średniego dochodu. Co to jest – to wejście gospodarki w cykl przegrzania, powodujące stagnację gospodarczą, a nawet recesję w krajach rozwijających się. Być może widzimy pierwsze objawy nadchodzącego zagrożenia, a najlepszym sposobem wyjścia z tego problemu jest postawienie na innowacje.

Kraje będące w tej pułapce nastawiają się tylko i wyłącznie na rozwój dzięki taniej sile roboczej – możemy to już zaobserwować w Polsce. Stajemy się „państwem monterskim” w Unii Europejskiej, zaczynamy wyzbywać się własnych marek i nowoczesnych pomysłów, a fabryki tylko przerabiają produkty z Niemiec, czy Włoch. Zwyczajnie dokręcamy śrubki za grosze i pozwalamy zarobić na nas bogatym krajom.

Pytanie, co rząd może na to poradzić – może i to dużo. Niewątpliwie mamy wielu zdolnych naukowców i wiele młodych talentów, które można pobudzić do pracy, przykładem jest konkurs na budowę „łazików” organizowany przez amerykańską agencję DARPA – polskie drużyny zajęły pierwsze i drugie miejsce, i to w tak prestiżowym konkursie.

Polskie uczelnie również są w stanie konkurować z najlepszymi na świecie – dlaczego nie można tego wielkiego potencjału wykorzystać. Jedyną barierą jest niechęć ze strony władz na wsparcie, czasami nawet wydaje się, że projekty badawcze spotykają się z całkowitym odrzuceniem. Jednak do wyjścia z pułapki średniego dochodu nie potrzebne są badania np. w jaki sposób rozmnażają się mrówki, tylko raczej jakieś projekty motoryzacyjne, czy użytkowe.

Na szczególną uwagę zasługują projekty wojskowe – w latach 90tych powstało kilka ciekawych projektów samolotów bojowych, nawet zbudowano kilka prototypów, ale jak to bywa odcięto finansowanie i wszystko poszło na marne.

Tusk – wychodzimy z kryzysu

Premier Tusk na konferencji prasowej w Łowiczu zapowiedział, że zarówno Europa, jak i Polska zaczynają wychodzić z kryzysu. Przytoczył min. ostatnie raporty banku HSBC dotyczące wskaźnika PMI, który od czterech miesięcy jest na fali wznoszącej. Wspomniał też, że poprawiają się nastroje nie tylko przedsiębiorców, ale też konsumentów, co ma znaczący wpływ na gospodarkę. Faktycznie wszystko wskazuje na to, że jest trochę lepiej, ale trudno jest mówić o dobrej sytuacji.

„Badanie PMI, podobnie jak inne dane z polskiej gospodarki, wskazuje na dno spowolnienia w pierwszej połowie 2013 roku. Najważniejszym pytaniem pozostaje teraz tempo ożywienia w kolejnych kwartałach. Pozostajemy ostrożni w naszych szacunkach. Ostrożni też wydają się być producenci w badaniu PMI. Indeks zatrudnienia utrzymał się w lipcu poniżej granicy 50 punktów, wskazując na kontynuację redukcji zatrudnienia przez przedsiębiorców. Firmy po raz pierwszy od stycznia 2012 roku zwiększyły zakupy nadkładów środków produkcji, ale zapasy nakładów i wyrobów gotowych ciągle spadały w lipcu, chociaż w wolniejszym tempie” – mówiła Agata Urbańska, ekonomista HSBC.

Należy dodać, że gdy wskaźnik PMI wynosi mniej niż 50 punktów świadczy to o pogarszaniu się sytuacji, a ten jeszcze miesiąc temu był poniżej tej granicy. Jak wspomniała Urbańska przewidywane są dalsze zwolnienia, co może się odbić w przyszłości. Miejmy nadzieję, że sytuacja gospodarcza będzie się poprawiać, aczkolwiek nie ma co oczekiwać szybkiego przyspieszenia, ponieważ PMI to wskaźnik wyprzedzający koniunkturę, czyli na wyniki trzeba będzie jeszcze poczekać.