Tort, sędzia i kara

Po ogłoszeniu przez sędzinę przerwy w sprawie dot. generała Czesława Kiszczaka została obrzucona tortem. Szkoda tortu – ale to inna sprawa. Postępowanie zostało puźniej zawieszone z powodów “otępienia, spowolnienia psychicznego” generała. Chciałbym się skupić nie tyle na komentarzu wyroku, co na otoczce tego co się stało później.

Są dwie strony tego medalu.

Po pierwsze, z tego, co zauważyłem sala, na której sędziowie przebywali była bardzo mała. Połowę zajmowali reporterzy – jak pracować w takim miejscu. Rozumiem, że media muszą być wszędzie, ale po co taka masa kamer. Najprostszym rozwiązaniem byłoby nie zapraszanie mediów na rozprawy – a przynajmniej z kamerami, ale w zamian ustawić jedną lub dwie kamery i udostępnić nagranie wszystkim zainteresowanym. Na pewno usprawniłoby to pracę sędziów i zmniejszyło zagrożenia, o których jeszcze powiem. Również publiczność powinna być mniej liczna, a przynajmniej bardziej oddalona od sędziów, ponieważ to wszystko wyglądało jak jakaś scena z podwórka – tłum ludzi i chaos.

Niektórzy zauważają, że dziś jest tort, a jutro będzie granat. Zgadzam się, że ochrona sądu jest zdecydowanie za mała. Sędzia powinien w każdej sprawie mieć przy sobie przynajmniej jednego ochroniarza. Dosłownie przy sobie, a nie przy drzwiach, czy przed nimi. Również powinno się wprowadzić zakaz wnoszenia do sądów praktycznie czegokolwiek. Na pewno w sądzie nie ma miejsca na manifestacje, jak to miało miejsce w sprawie Kiszczaka.

Z drugiej jednak strony ci sami komentatorzy chcą zwiększenia kar za obrazę sądu, a osobie, która rzucała tortem najchętniej wsadziliby na wiele lat do więzienia – no nie przesadzajmy. Uważam, że obecne kary są aż nadto wystarczające. Należy też zrozumieć „torciarza” – mi również ten wyrok nie pasuje, a jest wręcz śmieszny.